Korzystając z tak pięknego października, postanowiłam wybrać się na kilka dni na działkę i pracować stąd. Od ponad 30 lat moja rodzina ma domek w lesie pod Warszawą, więc spakowałam siebie i psa, zrobiłam mobilne biuro – hotspot na telefonie, ustawiony na dworze stół z tarasu jako biurko i ognisko rozpalone w grillu, żeby się ogrzać – i przez kilka dni pracuję stąd.
Las jest piękny, szczególnie teraz jesienią, ale kilkaset metrów stąd jest miejsce, w którym ludzie wyrzucają śmieci. Przechodzę tamtędy codziennie rano podczas spaceru z psem i dzisiejsza przechadzka i Instagram stories, jakie nagrałam z tego miejsca zainspirowany mnie, aby napisać coś o tym problemie.
Rejon ten to zagłębie domków letniskowych w lesie. Dużo osób przyjeżdża tutaj na weekendy i wakacje, podczas których, oczywiście, ludzie produkują śmieci. Niestety nie ma tu w okolicy (w promieniu kilkudziesięciu kilometrów!) żadnego śmietnika, w którym można by zostawić śmieci. My po każdym pobycie tutaj wozimy swoje do Warszawy i wyrzucamy je w domu.
Kiedyś jednak było inaczej. W miejscu, które widzicie na zdjęciach, stał kiedyś kontener na śmieci. Nie ma go tam już od co najmniej 15 lat, a pomimo tego ludzie wciąż wyrzucają tam śmieci. Nikt nie zostawia śmieci nigdzie indziej, tylko tam. Oczywiście później pojawia się wiatr, zwierzyna i „ładnie“ wyrzucone w workach śmieci zostają rozniesione po całym lesie.
Płynie z tego kilka behawioralnych lekcji.
#1: Problem śmiecenia jest dylematem społecznym, a to oznacza, że niełatwo będzie go rozwiązać.
Dylemat społeczny to wieloosobowa wersja dylematu więźnia. Jest to sytuacja, w której w interesie jednostki jest robić to, co jest dla niej najlepsze (najłatwiejsze) i gdy równocześnie takie zachowanie jest szkodliwe dla społeczności. Każdy z nas, właścicieli domków w lesie, ma osobisty interes w tym, żeby zostawić śmieci pod tym słupem. Jest łatwiej, szybciej, nie śmierdzi w samochodzie w drodze powrotnej do Warszawy. Jednak gdyby każdy z nas to robił, to społeczność działkowiczów na tym ucierpi, bo zrobi się wielkie wysypisko śmieci w okolicy. W interesie społeczności jest, aby każdy zabrał swoje śmieci do domu. Ponieważ jednak jest to dość kosztowne dla każdego działkowicza, to ludzie wolą zostawić śmieci w lesie pod słupem.
Taki dylemat społeczny można próbować rozwiązać na wiele sposobów, lecz najbardziej oczywistym z nich jest obniżenie kosztów związanych z pożądanym zachowaniem i podwyższenie kosztów złego zachowania, np. poprzez umieszczenie koszy blisko domków i wprowadzeniu oraz egzekwowaniu kar za śmiecenie.
#2: Ludzie są istotami nawyków.
Drugi wniosek, jaki płynie z obserwacji zachowania okolicznych działkowiczów jest prosty: ludzie są istotami nawyków. Pomimo tego, że minęło co najmniej 15 lat (!) odkąd nie ma w tym miejscu kontenera na śmieci, to i tak część osób jeździ zostawiać śmieci tam. Nikt nie zostawia ich nigdzie indziej w lesie.
Niech to będzie lekcja dla gminy, samorządów, polityków i nie tylko: Jeśli nie chcesz, aby ludzie czegoś nie robili (śmiecili), to nie wystarczy, że zabierzesz im narzędzia (kontener)
#3: Normy społeczne mają istotny wpływ na nasze zachowanie.
Po trzecie, normy społeczne mają wpływ na zachowanie. Jakiś czas temu Robert Cialdini i jego współpracownicy przeprowadzili badanie, w którym wyliczyli wpływ takich norm na śmiecenie. W sytuacji, gdy w danym miejscu są tylko jeden lub dwa śmiecie, większość ludzi nie śmieci. Jednak gdy na ziemi leżą trzy lub więcej śmieci, większość zaczyna śmiecić.
Jeśli, zatem, przy takim słupie leży trochę śmieci, to inni ludzie będą bardziej skłonni, aby zostawić tam też swoje. I ma to sens – przecież skoro okolica i tak już jest zaśmiecona, to nie robi większej różnicy, czy będzie tam leżał jeden worek więcej czy mniej. Różnica między trzema a czterema jest mniejsza niż między zero a jednym. Dlatego też tak ważne jest, aby gmina dbała o pokazywanie pożądanych norm społecznych, czyli w tym przypadku braku śmieci pod słupem. Im częściej miejsce to będzie sprzątane, tym mniej ludzi będzie śmiecić, tym szybciej ustanowiona zostanie nowa norma nieśmiecenia w danym miejscu.
#3: Aby zmienić zachowanie, trzeba nakierować ludzi na inne, lepsze zachowanie, a nie tylko zakazać im robienia czegoś.
Usunięcie kontenera z tego miejsca miało być, jak rozumiem, uproszczeniem problemu wywozu śmieci dla gminy, ponieważ teraz służby porządkowe nie muszą jechać 4 km poza wieś, aby opróżnić ten jeden kontener. Domyślam się również, że założeniem gminy było, iż usunięcie kontenera spowoduje, że ludzie przestaną wyrzucać tam śmieci.
Błąd.
Śmieci wciąż tam są, gmina i tak musi je raz na jakiś czas usuwać, a do tego jeszcze muszą regularnie robić nową tabliczkę i mają problem zaśmieconego lasu i pewnie też skarg działkowiczów, że nic z tym problemem nie robią.
Nie wystarczy, że zabierzesz ludziom kontener. Trzeba im pokazać, najlepiej poprzez wykorzystanie architektury wyboru, co mają robić zamiast obecnego (złego) zachowania.
#4: Lepsze decyzje można projektować.
Decyzje można projektować, co obrazuje również ta sytuacja. Kiedyś stał tu kontener, więc ludzie wyrzucają tutaj śmieci. To jest przykład architektury wyboru. Teraz kosza nie ma, ale ludzie nie dostali wskazówki czy szturchańca (ang. nudge), co mają robić. To trochę tak, jakbyś szedł przez las, gdzie raz na jakiś czas jest na drzewie namalowany kierunek szlaku. Nagle się orientujesz, że nie widzisz żadnego następnego znaku, więc co robisz? Idzie dalej prosto, bo skoro nie ma znaku, to pewnie oznacza, że trzeba robić to samo, czyli iść dalej prosto. Jeśli jednak pojawi się znak „Skręć w lewo”, to skręcisz w lewo.
Ok, może nie jest to idealna analogia, ale wiecie, o co mi chodzi.
Co mogłaby zrobić gmina? Chociażby zacząć od zmiany napisu na znaku. Nie mówić ludziom, żeby nie wyrzucali śmieci, tylko dać im znać, gdzie można je wyrzucić. Albo poprosić ich, aby zabrali je ze sobą do domu. Albo… Postawić znowu kontener, skoro usunięcie go tylko pogorszyło sprawę.
#5: Obowiązkiem gminy (rządu, firmy, króla, księdza, sołtysa, wpływowego sąsiada, …) jest dbanie o to, aby ludzie robili to, co dobre dla społeczności, bo sami nie będą mieli takiej motywacji.
I to jest ostatnia lekcja. Skrajni liberałowie się w tym miejscu pewnie ze mną nie zgodzą, bo przecież rząd ma nie ingerować w nasze życie.
Jeśli mogę zacytować Rossa i Chandlera: I respectfully disagree.
Gmina ingerować, dlatego że ludzie nie mają interesu w tym, aby postępować dobrze dla społeczności w sytuacji dylematów społecznych. W interesie każdego z nas jest upraszczać sobie życie i robić to, co dla nas najlepsze. Po co mam wieźć śmierdzące śmieci samochodem, skoro mogę zostawić je pod słupem, gdzie i tak już leży masa śmieci i mój worek nie zrobi żadnej różnicy?
Potrzebne jest szersze spojrzenie na sprawę. Czy usunięcie kontenera naprawdę rozwiązało problem z punktu widzenia gminy? Może tu i teraz tak, bo pewnie rzadziej muszą przyjeżdżać i wywozić śmieci. Ale co będzie za kolejne 10 lat, kiedy wyrzucane w tym jednym miejscu śmieci rozniosą się po całym lesie? Czy rzeczywiście zaoszczędzone teraz kilka złotych na wywozie śmieci z tego jednego miejsca kilka miesięcy w roku warte jest tego, żeby za jakiś czas nikt tu nie przyjeżdżał, bo kto chce spędzać weekendy i wakacje w lesie pełnym śmieci?