Grubaski kontra prymuski, czyli o tym jak kształcić samokontrolę u dzieci

Zacznę od klauzuli: o wychowywaniu dzieci za dużo nie wiem, bo osobistego doświadczenia w tym obszarze nie mam. Mam za to dużo czasu na czytanie oraz obserwowanie ludzi, w związku z czym i tak pozwolę sobie podzielić się dzisiaj z Wami pewnymi przemyśleniami na temat tego, jak i po co kształtować samokontrolę u dzieci i co na ten temat mówią ekonomia behawioralna i psychologia.

Dlaczego samokontrola jest tak ważna? Jak wiemy z własnego doświadczenia, osoby z wysoką samokontrolą jedzą mniej słodyczy, częściej chodzą na siłownię i może rzadziej zaglądają bezmyślnie na Facebooka. Czy to jednak wszystko? Życie bez czekolady, pizzy i Facebooka nie brzmi to w końcu wyjątkowo atrakcyjnie… Odpowiedź na to pytanie, jak się pewnie domyślacie, brzmi nie.

W 2011 roku badacze z Nowej Zelandii opublikowali fascynujące badanie, w ramach którego mierzyli poziom samokontroli tysiąca osób, od ich narodzin do ukończenia 32. roku życia. Ich analiza pokazała, że osoby, które jako dzieci miały silniejszą wolę, odnosiły więcej sukcesów w dorosłym życiu. Osoby te były zdrowsze, rzadziej popadały w nałogi, więcej zarabiały, potrafiły więcej oszczędzić i rzadziej łamały prawo. W szkole i na studiach miały lepsze oceny i lepsze wyniki z egzaminów. W badaniu tym kontrolowano wiele zmiennych, między innymi to, z jakiej rodziny ktoś pochodzi. Jak się okazuje, środowisko nie miało tu kluczowego znaczenia – rodzeństwo pochodzące z tej samej rodziny też różniło się na wszystkich tych wymiarach sukcesu życiowego i różnice te dało się przewidzieć patrząc na poziom samokontroli, jaką osoby te miały jako dzieci.

Co zatem robić, aby pomóc dzieciom wykształcić samokontrolę?

Wskazówka #1: Samokontrola zaczyna się od zaufania.

Samokontrola kształtuje się w odpowiedzi na to, co nas otacza. Aby została dobrze uformowana, świat, w którym dorastamy, musi być przewidywalny i musi wywiązywać się z obietnic. Jak pokazują badania, jest to (poza czynnikami genetycznymi) najważniejszy czynnik kształtowania samokontroli u ludzi: aby wykształtowała się w nas samokontrola, musimy mieć zaufanie, że dostaniemy to, czego oczekujemy, potrzebujemy lub co zostało nam obiecane.

Za każdym razem, gdy dziecko budzi się głodne, zaczyna płakać i dostanie od razu jeść, uczy się, że jego potrzeby zostają zaspokajane. Z czasem przeradza się to w przekonanie, że potrzeby te zostaną zaspokojone na pewno, nawet jeśli nie natychmiast. Gdy dziecko osiągnie odpowiedni wiek i jego kora mózgowa się odpowiednio rozwinie, będzie mu wtedy łatwiej zaakceptować fakt, że czasami trzeba poczekać na coś, co się chce. Z przeprowadzonych badań wynika, że trzylatki jeszcze tego nie potrafią – w sytuacji pokusy (np. postawienia przed nimi na stole ciasteczka) wszystkie się jej oddają. Już trzydzieści procent czterolatków, jednak, potrafi odroczyć gratyfikację i poczekać kilka(naście) minut, aby dostać później więcej.

Jeśli chcesz, aby Twoje dziecko było w tej grupie 30%, zacznij tworzyć warunki, które zbudują w nim/niej zaufanie do świata i ludzi oraz do tego, że dotrzymują oni obietnic i że czasami warto się przemęczyć i poczekać.

Wskazówka #2: Ucz skupiać uwagę na innych rzeczach.

Jednym ze skuteczniejszych sposobów na radzenie sobie z pokusami, jest skupienie uwagi na czymś innymi. Masz ochotę pochłonąć trzy tabliczki czekolady? Weź telefon i zadzwoń do przyjaciela. Kusi Cię, aby znowu bez żadnego powodu wejść na Facebooka? Obejrzyj film. Albo jeszcze lepiej: idź na spacer.

Dzieci, które w eksperymentach Waltera Mischella nad samokontrolą najlepiej się sprawowały, były właśnie mistrzami w tym: znajdowaniu sobie innych rzeczy, na których mogły skupić uwagę, aby przez te kilka(naście) minut nie musieć myśleć o leżącym przed nich ciastkiem. Jedne patrzyły się „w obłoki” (tzn. sufit) i o czymś rozmyślały; inne brały do ręki pianki (marshmallows) i wyobrażały sobie, że są to obłoczki latające po niebie; jeszcze inne wgniatały je palcami, próbując coś z nich ulepić, skupiając swoją uwagę na ich aspektach fizycznych raczej niż walorach smakowych. Na pewno byłoby im dużo łatwiej i miałyby większe pole do popisu, gdyby w pokoju były zabawki lub cokolwiek innego poza stołem, krzesłem, talerzem i leżącą na nim pianką.

Ucz zatem swoje dzieci odwracać uwagę. Jeśli płaczą, daj im zabawkę. Jeśli znowu płaczą, wskaż palcem na przechodzącą obok osobę. Jeśli znowu płaczą, spójrz w niebo i pokaż im płynące na nim obłoczki. Każdy rodzic pewnie wie lepiej niż ja, że to działa i ma w rękawie wiele takich tricków. Wiedz, że mają one swój cel i Twojego dziecko Ci za nie podziękuje, jak już dorośnie 😉

Wskazówka #3: Zwracaj uwagę na objawy samokontroli u innych.

Dzieci są jak gąbki i chłoną to, co je otacza, co każdy rodzić (i znajomy rodzica, który przypadkiem kiedyś pokazał dziecku język. Wybaczcie, Rebekah i Marcin 🙂 ) dobrze wie. Wyszukuj zatem sytuacji, w których ktoś inny wykazał się silną wolą i zwracaj na nie uwagę dziecka. A jeśli to będzie ktoś tak impulsywny jak Potwór Ciasteczkowy, to już w ogóle super. W końcu jeśli Potwór Ciasteczkowy może poczekać na ciasteczko, to mogę i ja, nie?

Wskazówka #4: Ucz, że jeśli A to B.

Są sytuacje, w których możesz skupić uwagę dziecka na czymś innymi, aby łatwiej mu było poczekać i budować u niego silną wolę. A są takie, w których już jest za późno i jest taka histeria i koniec świata (pozdrawiam Was, wszystkie dwulatki, sześciolatki i szesnastolatki), że nie pozostaje nic innego, niż się poddać. Łatwiej pewnie pisać niż wdrażać, ale, jak pokazują badania psychologiczne, rodzice, którzy uczą dzieci wyobrażania sobie, co się stanie i mówią im, jak w takich sytuacjach można (należy) się zachować, budują u swoich dzieci lepszą samokontrolę. Zatem nie czekaj, aż pokusa nadejdzie. Rozmawiaj o niej i ucz dziecko scenariuszy działania. Z czasem wejdą one w nawyk.

Wskazówka #5: Karanie niszczy samokontrolę.

Kara to coś, co jest narzucone z góry; to przymus i odebranie dziecku możliwości podjęcia decyzji. Tym samym nie jest to sytuacja, która wymaga jakiegokolwiek wysiłku mentalnego od dziecka. Paradoksalnie, zatem, karanie niszczy silną wolę. Karając, odbierasz dziecku decyzyjność i odpowiedzialność, które są integralną częścią samokontroli.

Wskazówka #6: Chwal za wysiłek (a nie za sukces).

Internet jest zalany motywacyjnymi cytatami znanych przedsiębiorców, biznesmenów, sportowców i celebrytów  – od Michaela Jordana, przez Richarda Bransona, po Elona Muska – w stylu „Nie bój się ponosić porażek!”, czy „Jeśli nie poniesiesz porażki, nie odniesiesz sukcesu.”. Jakby to powiedziała moja koleżanka Agata, czasami aż się chce rzygać tęczą tyle tego jest. Jest tu na szczęście dużo dobrego na rzeczy.

Gdy chwalisz dziecko za wysiłek (czyli za – czasem, lub często – nieudane próby wykazania silnej woli), uczysz je, że mimo wszystko za każdym razem warto próbować, działać, robić, kombinować, szukać nowych sposobów. Jeśli chwalisz dziecko tylko wtedy, gdy odniesie sukces, te dziewięć razy na dziesięć, gdy odniesie porażkę przestaje mieć znaczenie, w efekcie czego, z czasem, dziecko przestanie w ogóle próbować.

(Więcej o tym podejściu, nie tylko w kontekście samokontroli, ale też ogólnego nastawienia do życia, nauki i rozwoju możesz poczytać w książce Carol Dweck „Nowa psychologia sukcesu”.)

Wskazówka #7: Buduj odpowiednie nawyki.

Samokontrola to nie tylko umiejętność panowania nad emocjami. Samokontrola to też to, co się dzieje na poziomie fizjologicznym w naszym ciele i to co się dzieje i jak na to wszystko reaguje nasz umysł. Wszystkie te trzy elementy są zaangażowane w proces samokontroli, zatem wszystkie trzy można wykorzystać, aby wpływać na zachowanie i budować silną wolę. A jak wiemy, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.

Dużo się ostatnio mówi o tym, że stres to nie to, co nam się przydarza, ale nasza reakcja na zdarzenia. To samo można powiedzieć o samokontroli. To czy ją mamy czy nie to (do pewnego stopnia?) nasza decyzja. A z doświadczenia Wam powiem, że milion razy łatwiej jest opanować swoje reakcje i zdecydować, czy chcemy się poddać impulsowi czy nie, jeśli nauczymy umysł odpowiedniego reagowania, poprzez medytację.

Część z Was być może w tym miejscu roluje oczy i myśli „O Boże, co ta Kołodko tu pisze!”, ale jej działanie jest potwierdzone wieloma badanami (i doświadczeniem milionów osób na świecie): medytacja pomaga budować silną wolę. Osobiście ogromnie polecam aplikację Headspace (w której są też medytacje dla dzieci, choć po angielsku), ale internet jest pełen inspiracji. Dobrym początkiem może być przygotowana przez Macieja Wieloboba lista czternastu technik medytacji dla dzieci. Tylko spokój nas uratuje.

Drugim nawykiem, który warto u dzieci budować, aby pomagać im budować samokontrolę jest sport, szczególnie (pół)zawodowy. Jest to szczególnie ważne teraz, gdy żyjemy w świecie bezstresowego wychowania, wiecznego dzieciństwa i prób uchronienia dzieci od życia w społeczeństwie i systemie edukacyjnym, które poprzednie pokolenia stworzyły.

Z jednej strony jestem w pełni za pozwalaniem dzieciom być dziećmi i robić co chcą. Z drugiej strony jednak wszystkim musi być równowaga i każdy z nas musi się kiedyś nauczyć funkcjonować w społeczeństwie i radzić z przepisami, zasadami i ludźmi, których nie lubimy. Można zamknąć dziecko w Bańce Szczęścia na pierwsze kilka lat, ale prędzej czy później będzie musiało zetknąć się z rzeczywistością i światem zewnętrznym.

Sport jest świetnym narzędziem, które uczy dyscypliny, systematyczności, wytrwałości, cierpliwości i silnej woli. A do tego, oczywiście, wyrabia dobre nawyki bycia aktywnym fizycznie, bo powinno pomóc Twojemu dziecku zostać prymuskiem raczej niż grubaskiem, gdy dorośnie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *